Wylatujemy z Warszawy do Teheranu z jedną przesiadką. W Teheranie lądujemy wczesnym rankiem, dnia następnego.
Wylatujemy z Warszawy do Teheranu z jedną przesiadką. W Teheranie lądujemy wczesnym rankiem, dnia następnego.
Po wylądowaniu i załatwieniu kwestii wizowych, pojedziemy do hotelu w górnej części Teheranu. Odpoczniemy po podróży, odwiedzimy bazar oraz tradycyjną perską restaurację.
Po śniadaniu ubieramy strój bojowy, bierzemy sprzęt i wjeżdżamy jedną z nadłuższych kolejek gondolowych świata na Tochal, mierzący prawie 4000m n.p.m.! Spokojnie, nie zdążycie dostać choroby wysokościowej, bo od razu uderzamy na kilkugodzinne backcountry, podczas którego nasz vertical drop wyniesie prawie 2000m! Zjedziemy na drugą stronę masywu, skąd blisko już do naszej następnej miejscówki czyli resortu Dizin. Po drodze mamy czas na zrobienie zakupów, a na miejscu zapoznajemy się z terenem do jazdy i witamy się z naszym przewodnikiem Meysamem. Omawiamy zasady bezpieczeństwa oraz plan na najbliższe dni.
Pierwsze irańskie śniadanie z widokiem na okazały resort Dizin – to największy Ośrodek, gdzie do dyspozycji mamy 2 gondole, kilka krzeseł i orczyków. Po porannej odprawie z Meysamem, ruszamy na off-piste, a jest gdzie pohasać! Aby nie tracić czasu, codziennie dostajemy lunchbox w góry. Kończymy około 15-16. Kolacja a’la carte w hotelu.
Działamy off-piste w granicach resortu Dizin. Oprócz przystokowego freeridu, korzystamy z wiedzy przewodnika, aby zakładać świeże linie coraz dalej od wyciągów, a do dolnej stacji wracamy podstawionym autem – genialnie!
Pakujemy mandżur, ale… zostawiamy cały bagaż kierowcy, który zawiezie go do Shemshak. My natomiast uzbrojeni w plecaki lawinowe, mamy przed sobą chyba najlepszy zjazd w Iranie – z górnej stacji Dizin (3800m n.p.m.) do dolnej stacji Darbandsar. Widoki miażdżą beret, a fakt, że mijamy po drodze wielkie szczeliny lodowe, dodaje pikanterii! Przejazd zajmuje 2-3 godziny. Po południu meldujemy się w hotelu w Shemshak.
Nowy resort, nowe możliwości! Jest mniej wyciągów, ale większe ekspozycje – jest mocniej! Z góry widać Damavand, najwyższy szczyt Iranu (5609m n.p.m.). Nasz hotel położony jest wprost na stoku, ze słonecznym tarasem i wyciągiem startującym spod drzwi.
Rankiem wjeżdżamy na górną stację, zakładamy splity, foki, rakiety, co kto ma i ruszamy na podbój pobliskiego szczytu Abak – będzie około 800m podejścia, zwieńczonego dłuuugim zjazdem do miasteczka. Kto natomiast woli backcountry z wyciągu (tzw. slackcountry), nie ma problemu – jest tu mnogość możliwości i dwa resorty w jednej dolinie.
Zamieniamy ciuchy zimowe na przewiewne spodnie i koszulki, bo na nizinach temperatura w dzień wynosi około 25 st. C. Poznawanie perskiej kultury zaczynamy od miasteczka Kashan i jego starówki, pełnej majestatycznych domów dawnych bogatych kupców. Nocujemy w pensjonacie w samym centrum.
Zaraz po śniadaniu, ruszamy autami 4×4 na pustynne safari, na pustynię Maranjab. Przy odrobinie szczęścia spotkamy ostatnie dziko żyjące wielbłądy. Rozbijemy obóz, gdzie zjemy przygotowany na miejscu lunch i schronimy się przed palącym słońcem. Po południu wejdziemy na najwyższą wydmę, aby stamtąd podziwiać zachód słońca. Wieczorem będziemy już w Isfahanie.
Dwa dni na poznanie najbogatszego kulturalnie miasta Iranu to mało, ale wyciśniemy z tego ile się da, a nasz przewodnik Farshid zadba o to aby nie było banalnie
Po drugim dniu intensywnego pobytu w Isfahanie, wieczorem transferujemy się na lotnisko w Teheranie, aby w nocy wylecieć w kierunku Polski.
W Warszawie lądujemy po południu.